mailto

Wszelkie prawa autorskie zastrzeżone. Przedruk, cytowanie lub dokonywanie wyciągów z tekstów umieszczanych na tej stronie wymaga pisemnej zgody autora grzegorz@mailcity.com



"Homo eroticus erectus"

Grzegorz Górski

Tytuł: Homo eroticus erectus

Komedia fanastyczno naukowa w IV aktach.

 

Osoby:

Dzidzia - niezamężna, ma narzeczonego
Lilka - kosmetyczka, przyjaciółka Dzidzi i Agi – trochę starsza wiekiem, zamężna, ostra w języku i bezpruderyjna w poglądach.
Aga – w tym samym wieku co Dzidzia, zamężna, młodsza stażem małżeńskim od Lilki
.
(Wszystkie przyjaciółki spotykają się raczej na pogaduszki, ale przy okazji korzystają z zabiegów kosmetycznych. Bez zahamowań opowiadają o swoich sprawach, problemach.)
Wojtek – mąż Lilki
Teodor - radiowiec
Basia – wpółpracownica Teodora
Bogumił - szalony naukowiec
Kelnerka
Kierownik kawiarni
Ponadto nagrane głosy siedmiu osób na taśmie magnetofonowej (dwa kobiece i pięć męskich), oraz spikera telwizyjnego na video.

 

Akt I

 
(Wnętrze zakładu kosmetycznego, dużo luster, kilka foteli, szklane półki z całą masą różnych kolorowych butelek, tubek, małe przenośne radio. Stolik do manicure. Po prawej szklany stolik z bukietem suchych kwiatów. Wnętrze wygląda nowocześnie. Na jednym z foteli leży Dzidzia –  z maseczką kosmetyczną na twarzy, powieki przykryte plasterkami ogórka. W głębi Lilka. Z lewej strony wchodzi Aga)

 

Dzidka: (do wchodzącej Agi, podnosząc plasterki ogórków z powiek i kładąc je zpowrotem)
No i co? W końcu cię przeprosił?

Aga:
Ciągle udaje, że jest obrażony. Męskie ambicje.

Lilka:
Potrzymasz go jeszcze trochę na dystans, nie dasz mu przez kilka dni, to cię przeprosi…

Aga:
A co ty! Jemu chyba to nawet na rękę. W łóżku tyłkiem się obróci i może spać ..

Dzidka:
Mówisz tak jakbyś już była na małżeńskiej emeryturze. Ile lat jesteście po ślubie?, trzy?, pięć?

Aga:
Pięć. Ale czas chyba nie płynie z tą samą prędkością teraz co na początku.

Lilka: (staje przed lustrem i wklepuje sobie krem w policzki, smaruje czoło)
Co? Odkrywamy teorię względności? Skąd ja to znam. Dziewczyny, mówię wam świetny krem, działa bardzo odmładzająco.

Dzidka:
No to ładne perspektywy. (zabiera słoiczek, ogląda) Z łożyska?

Lilka:
Pożyjesz – zobaczysz. Myślisz, że stale będziesz miała miesiąc miodowy? Poczekaj, najpierw wyjdź za mąż. Teraz to wszystko - to tylko gra, przedstawienie, taniec godowy….

Aga: (pokazując palcem na usta)
Liluś, zobacz, coś mi tu wyskoczyło…

Lilka:
Zimno. Połóż ten krem (podaje jej z półki), ale i tak nie pomoże.

Dzidka:
Uważaj z kim się zadajesz.

Aga: (pokrzywiając się do Dzidki)
Przynajmniej wiedziałabym skąd to mam.

Dzidka:
To aż tak źle? Lilka, zmyj mi tę maseczkę, bo tu poważnie trzeba porozmawiać.

(Lilka usuwa maseczkę z twarzy Dzidki stojąc za jej fotelem. Dzidka unosi się do pozycji siedzącej, po czym wstaje. W tym czasie Aga siada na drugim fotelu przed lustrem i smaruje usta kremem podanym wcześniej przez Lilkę)

Aga: (Mówi do Dzidki z wpółotwartymi ustami, patrzy się w lustro)
Az tach śle to nie est (zakręca krem), ale mogło by być lepiej. Ty to masz teraz dobrze, przed ślubem…., nie Lilka? Inne to było życie. Pewno twój Rysiu – kwiatuszki codziennie do domu przynosi, kolacyjki serwuje, na księżyc spogląda, jakby tam miał być wasz domek z ogródkiem…

(Dzidka uśmiecha się tajemniczo, wzrusza ramionami)

Aga:
No, no przyznaj się, sami swoi….

Dzidka:
A co ty taka odromantyzowana. Wiadomo, że się stara. Taki o mnie zazdrosny. Stale chce wiedzieć gdzie jestem, co robię, ale kolacja przy świecach też mu się zdarzyła - wyszukane potrawy, orientalne przyprawy - on ma na ten temat jakąś swoją teorię. Na księżyc i gwiaździste niebo też spoglądaliśmy. Wiecie, że on to się nawet zna na gwiazdach. Pokazywał mi Niedźwiedzicę….

Lilka:
Oni wszyscy znają się na gwiazdach. Spece od Oriona, Plejad, a potem…. witamy w klubie. Niedźwiedzicę jej pokazywał - pewnie był w harcerstwie. Minie kilka latek to zobaczysz, niebo?, jakie niebo? Przedstawienie skończone, zaczęły się schody…., a na dodatek każdy ma węża w kieszeni, no nie?

Aga:
Właśnie dlatego pokłóciliśmy się. Kupiłam sobie te ciuchy, pamiętacie pokazywałam wam w gazecie, a on od razu naburmuszony, że niby on to sobie nie kupuje, a czy to moja wina? To niech sobie kupi…

Lilka:
Oni o czym innym myślą, ktoś napisał w jakiejś mądrej książce, że oni inne mózgi mają, podobno jakoś tam inaczej jest ułożone, czy od innej małpy pochodzą….

Dzidka:
Mój pewnie od gibona…

Aga:
Od początku wiedziałam, że kogoś mi przypomina, wiesz, że ty masz rację….
(na głowie Agi ląduje ręcznik rzucony przez Dzidkę)

Lilka: (śmiejąc się)
No, salonu mi nie demolować.

Aga: (zdejmując ręcznik, poprawiając włosy patrzy w lustro)
Teraz będę musiała robić fryzurę.

Lilka:
A jednak, chcesz się mu przypodobać…

Aga: (wzruszając raminami, dalej poprawia fryzurę)
Dlaczego koniecznie jemu, a nuż za rogiem wpadnę na jakiegoś mięśniaka, w lekko rozpiętej na piersi koszuli,… nigdy nic nie wiadomo, trzeba być przygotowaną…

Dzidka:
Wróć ty lepiej na ziemię.

Aga:
A po co?

Dzidka:
Co „a po co”?

Aga:
Po co mam wracać na ziemię?

Lilka:
Właśnie! (do Dzidki) Pomarzyć sobie nie można? (do Agi) Mów dalej, wysmukły, opalony, jak z reklamy w telewizji.

Dzidka: (stając przy lustrze, przeczesując włosy palcami, marzycielskim głosem)
Tacy nie istnieją. To wszystko podróbka.

Lilka: (do Dzidki)
Żeby tylko twój Rysiu tego nie usłyszał. (układa dłonie jak kot wystawiający pazury) Ryś – drapieżny zwierz. (przez chwilę jeszcze syczy jak rozwścieczony kot, machając w powietrzu paznokciami)

Aga: (do Lilki)
A tobie co?

Lilka:
Co? A nie wiem.

Dzidka: (w dalszym ciągu stoi przed lustrem, przeczesuje  palcami  włosy, mówi)
Liluś, zrobisz mi pasemka?

Aga:
Czerwone, zielone, czy siwe?

Dzidka:
A jak myślicie? W takim samym kolorze co moje włosy, tylko jaśniejsze…

Aga:
To po co w ogóle robić. Nie będzie widać.

Lilka:
Mój to by pewnie nawet nie zauważył, gdybym położyła sobie czerwone z zielonymi końcami.

Dzidka:
Nie udawaj, nie udawaj….

Lilka:
A co ty myślisz? U nich to po pewnym czasie wzrok i słuch stają się wybiórcze.

Aga:
Wszystko staje się wybiórcze, tylko, że Dzidka nam i tak nie uwierzy.

Lilka:
To kwestia doświadczenia życiowego, a nie wiary…

Dzidka:
I właśnie to doświadczenie życiowe, którego podobno nie mam, mówi mi, że Aga nie wpadnie za rogiem na mięśniaka w rozpiętej koszuli, może ewentulanie na łysawego faceta z brzuszkiem…..

Aga:
To taka przyjaciółka jesteś? Nawet pomarzyć mi nie pozwalasz. No Dzidzia, wyobraź sobie, opalony tors, srebrny łańcuszek….

Dzidka:
Trafił mi się taki jeden i to bardzo niedawno.

Aga:
Przecież ty już od ponad roku jesteś z Rysiem.

Dzidka:
No właśnie sama nie wiem co mnie napadło. To stało się tak nagle i tak naturalnie zarazem. Ryś by mnie rozszarpał jakby się dowiedział.

Lilka:
Teraz to mówisz. Ewentualnie, mogła byś dorzucić troszeczkę szczegółów….?

Dzidka:
I takie błękitne niebo….

Aga: (przybliża się, bardzo zaciekawiona)
No opowiadaj, opowiadaj, jak było…

Dzidka:
To było jakieś miesiąc temu, na spływie kajakowym. Był ze mną w jednej łodzi, gdzieś tam pobłądziliśmy. Słońce świeciło, niebo było takie niebieskie, że takiego nieba to ja chyba nigdy już nie zobaczę…..

Aga:
Daj spokój z niebem. Co z mięśniakiem?

Aga: (Aga rozmarzona siada przy stoliku z bukietem suchych kwiatów)
Nie wywracaj mojego mięśniakowatego spojrzenia na ten sflaczały świat, bo tego ci nie daruję.

Dzidka:
Smarował mi plecy olejkiem do opalania, potem jego ręce powędrowały nieco ... dalej …. no w każdym razie stało się.

(Lilka stoi wpatrzona w sufit z rękami na sercu. Aga wzdycha przesuwając dłonią wzdłuż zasuszonej pałki wodnej w bukiecie)

Aga:
Tak na jeziorze, też by mi to pasowało. Jak mi się chce chłopa. Idę do domu.....(gwałtownie przerywa i podskakuje na fotelu. Kładzie palec na usta, macha ręką w stronę pozostałych nakazując im ciszę)

Dzidka:
A co ja znowu takiego powiedziałam?

Lilka:
Trafiłaś pewnie na jej słaby punkt z tym olejkiem….

(Aga nie przestaje machać rękami, puka się w głowę słysząc ich komentarze, w końcu podbiega do półki, na której stoi radio. Zdejmuje radio z półki, włącza muzykę, radio ustawia na stoliku koło kwiatów skierowując głośnik na bukiet. Podbiega do pozostałych, bierze je pod ramiona i prowadzi na lewą stronę sceny, bliżej widowni)

Aga: (mówi głośnym szeptem,jakby zdradzała wielką tajemnicę)
Tam jest mikrofon, ktoś nas podsłuchuje….

Lilka:
Bredzisz, jaki mikrofon? Pomyliło ci się z pałką wodną….

Aga: (mówi przez zęby)
Pałką, co ty myślisz, że ja pałki od mikrofonu nie odróżnię

(Dzidka idzie w kierunku wazonu i dokładnie go ogląda, Po chwili wraca)

Dzidka: (bardzo poważnie)
Tam jest mikrofon, ktoś nas podsłuchuje…

Aga:
Przecież przed chwilą mówiłam.

(Dzidka idzie w kierunku wazonu i dokładnie go ogląda, Po chwili wraca)

Lilka: (bardzo poważnie)
Tam jest mikrofon, ktoś nas podsłuchuje…

Aga:
Coś takiego? Uwierzyłaś w końcu?

Lilka:
Ale kto?

Dzidka:
Że mnie podkusiło mówić o tym… (ścisza głos jeszcze bardziej) mięśniaku. Ryś mnie zabije….

Aga:
Od kiedy to tam może być?

Lilka: (wzrusza ramionami)
Przecież to suchy bukiet, to wody nie zmieniam. A stoi od kiedy pamiętam.

Dzidka:
To Rysiu podłożył. On jest taki zazdrosny. Te ciągłe pytania: co robiłaś, gdzie byłaś…a ja z tym jeziorem, zatłucze mnie….

Aga:
Gibon….

Dzidka: (łapie się za głowę)
No to już sobie wyobrażam….

Lilka:
Przecież to mój podstawił. Tylko on miał dostęp do zakładu. Chce pewnie wiedzić, czy forsy przed nim nie chowam, żeby mógł wydawać na ten cholerny samochód.

Aga:
Nie mów mi, że trzeba mieć klucz, żeby tu się dostać w nocy. Ja myślę, że to Krzyś. Nasłuchał się co my tu opowiadamy, a właściwie, co ja tu opowiadam, a potem chodzi ciężko obrażony i udaje, że to o ciuchy mu poszło. Oooo! kawał drania, już ja mu powiem…

(zaczyna iść w kierunku kwiatków, obie pozostałe panie odciągają ją)

Lilka:
Poczekaj, musimy się zastanowić.

Dzidka:
Komu chcesz nagadać? Nie wiemy, który to tam wsadził, bo Lilka twierdzi ...

Lilka:
Twierdzi? Ja wiem, że to on, stary sknera….

Dzidka:
Więc myślicie, że to nie Ryś? (nagle uśmiecha się) Ale musiał mieć ubaw jak Aga opowiadała o leśniczówce….

Aga:
Ja to mówiłam? Z detalami?

Lilka: (kiwa głową)
To ja stara mężatka się czerwieniłam….

Dzidka:
A ja niedoszła mężatka, nawet nigdy nie będę wiedziała o czym ona mówiła….że mnie podkusiło o tym kajaku….

Aga:
Cichooo! To trzeba sposobem. Tego co już poszło w eter nie da się zmienić, ale zawsze to można odkręcić….

Dzidka:
A co, może staniemy teraz grzecznie przed mikrofonem i po kolei odszczekamy wszystko. To tylko utwierdzi ich w przekonaniu…

Lilka:
Jakich ich? Myśłisz, że ich jest więcej? Jakaś szajka?

Dzidka: (z płaczem w głosie)
Nie wiem…

Aga:
A kto ci każe odszczekiwać. Dajcie pomyśleć….

Lilka:
Jak się dowiedzieć, który drań to podstawił?

Dzidka:
Wiem! Każda z nas powie coś takiego, żeby ich ruszyło, a potem będziemy obserwować.

Lilka:
Ich nic nie ruszy.

Dzidka:
Mojego ruszy…

Aga:
Cicho! Odszczekiwać nie ma po co, bo i tak to nic nie pomoże. Zgoda?

Dzidka i Lilka: (przytakują)
No….

Aga:
Czyli musimy dalej opowiadać co się da i udawać, że nie wiemy nic o mikrofonie…

Dzidka:
Co?! Mam opowiadać różne ….. intymne sprawy, wiedząc, że ktoś słucha….

Lilka:
Mam się mu podstawiać?

Aga:
Dajcie mi skończyć! Musimy opowiadać różne niestworzone, i to coraz bardziej niewiarygodne historie i albo ich ruszy i wyłapiemy który to, albo …

Lilka:
Albo ich nie ruszy…..i dalej nie będziemy nic wiedziały

Aga:
Ruszy, ruszy, jak dojdziemy do UFO, napadu na bank, zabójstwa z premedytacją…. to ruszy

Dzidka:
No właśnie i wtedy powiemy, że o mikrofonie wiedziałyśmy od początku, i to prawdziwe było też wymyślone, aby ich wyprowadzić z równowagi…

Lilka:
Jakich ich?

Dzidka:
Nie wiem!, ale to powinno zadziałać…

Aga: (do Lilki)
No co ty, nie rozumiesz? Dzidka już załapała cały plan. Opowiesz o swojej intymnej przygodzie z jakimś….. przystojnym Marsjaninem … i jak go to nie ruszy, to …. to nic go już nie ruszy…

Lilka:
Ruszy! Jak dodam, że on wziął za to pieniądze, to go ruszy….

Aga:
Czyli mamy plan. Tylko dziewczyny, nie oszczędzać się, co złego – to my.
W końcu - pomarzyć sobie nie można? Czy co?

Dzidka:
Raz czytałam taki numer w gazecie….. (zasłania usta)

Aga:
Nic z gazety, nic z książki, nic z życia, on to także mógł czytać, widzieć w kinie. Nic z tego …. to musi być oryginalne…., niepowtarzalne.

Dzidka:
To będzie ciężko… coś wymyśleć.

Lilka:
Rusz głową. Co, mam ci podpowiadać? Przecież ty najlepiej wiesz co twojego wkurzy. No nie? Teraz możesz sobie fantazjować do woli…. Wszystkie chwyty dozwolone….

Aga:
Mojego zwali z nóg jak opowiem, że jestem kleptomanką, te wszystkie ciuchy to nie kupione, ale ukradzione z różnych sklepów, a pieniądze to rozdaję dla niepoznaki, żeby ubywało….

Lilka:
Może ja to powinnam powiedzieć….

Aga:
To był mój pomysł, ty masz swojego Marsjanina, któremu płacisz za usługi, no wiesz dodasz trochę detali, pikantnych drobiazgów …..

Lidka:
Niech ci będzie, ale  Marsjanin? Tam nie ma nikogo, mój musi być z innej planety. Może z Wegi, może z ….

Dzidka:
A dlaczego nie z Ziemi?

Lidka:
Eeeee,

Aga:
Marsjanin z Ziemi? Ale przystojny nie z tej ziemi…. Taki ulotnie bezcielesny.
 
Dzidka:
Coś w tym stylu miałam na myśli.

Lilka:
O tak, w duchy to on wierzy, a jak nie wierzy, to uwierzy….

Aga:
A ty Dzidzia, masz już coś na myśli?

Dzidka:
No właśnie z tym duchem ….

Lilka:
Duch już zarezerwowany….

Dzidka:
Ale ja myślę o …. wyprodukowaniu ducha…

Lilka:
Ciut  jaśniej poproszę, bo się zciemnia…

Dzidka:
No powiem, że kocham Rysia…..

Lilka i Aga: (pokazują odruch wymiotny)
Łeeee,

Aga:
i to jest to najbardziej niewiarygodne co potrafiłaś wymyśleć…

Lilka:
Dzidzia, bez wazeliny…

Dzidka:
I, że ten mięśniak z kajaka, chciał stanąć na mojej drodze do szczęścia….

Lilka i Aga: (pokazują odruch wymiotny)
Łeeee,

Dzidka:
Więc go wykończyłam, zatłukłam…. z premedytacją, skoro myślicie, że tak będzie lepiej….

(Lilka i Aga zacierają ręce z zadowolenia)

Aga:
Z premedytacją będzie na pewno lepiej.

Lilka:
No to do roboty.

(Wszystkie idą w kierunku stołu z suchymi kwiatami, siadają dookoła)

Lilka: (odsuwa radio, ścisza i mówi sztucznie głośno i powoli nachylając się w kierunku bukietu)
A która z was to radio tak głośno nastawiła, że już porozmawiać nie można?

Dzidka:
Wspomnienie tej nocy na kajaku tak mnie romantycznie nastroiło, że nastawiłam radio….

Aga: (ściszając głos, mówi na stronie)
Przecież to ja nastawiłam…

Lilka: (także szeptem)
Ciiiicho……

Aga: (nachylając się do bukietu, mówi wyraźnie)
No i co będzie jak się Rysiu dowie?

Lilka: (odpychając Agę nachyla się nad bukietem i mówi wyraźnie)
Ze ślubu nici…. co?

Dzidka: (przełyka ślinę, nachyla się nad bukietem i mówi głośnym szeptem)
Nie mogłam na to pozwolić, żeby jakiś mięśniak stanął na mojej drodze do szczęścia. Zabiłam go….

 

K U R T Y N A

 

Akt II

 
 

(Wnętrze studia radiowego. Scena podzielona na dwie części taflą szkła/pleksi. Po jednej stronie pan Teodor – prowadzący dyskusję, po drugiej stronie pani Basia przyjmująca telefony, zmieniająca muzykę itd – ważne – na prawym policzku ma czarny pieprzyk. W pomieszczeniu znajdują się różne magnetofony, mikrofony, konsole)

Teodor:
Jest godzina 23:30. Jak zwykle o tej porze we wtorki zapraszamy państwa do naszej audycji z cyklu:  „Człowiek, seks, erotyka” - dyskusji na żywo, która potrwa do 1:30 po północy. Numer do naszego studia 20-001-0329. Czekamy na państwa telefony. Przypominam temat dzisiejszego spotkania: „Pociąg seksualny naturalny, a erotyzm sztucznie stymulowany”.  Liczymy na liczne telefony, temat jest jak państwo słyszeli gorący i chyba zawsze na czasie. Aby wprowadzić państwa w nastrój proponuję kilka taktów muzyki, po czym przejdziemy do naszego pierwszego rozmówcy. Mam nadzieję, że nie każą nam państwo czekać długo na wasze telefony….

(daje ręką znać pani Basi, która przesuwa coś na pulpicie, rozlega się cicha muzyka. Teodor i Basia rozmawiają ze sobą poprzez mikrofony i głośniki umieszczone w obu pomieszczeniach)

Teodor: (nachyla się do mikrofonu)
Pani Basieńko, zaparzy pani trochę kawy? Czeka nas długa noc….

Basia: (nachyla się do mikrofonu, po swojej stronie pomieszczenia, tak będą wyglądały ich rozmowy do końca tej sceny)
Chyba mnie pan nie docenia, kawa jest już gotowa. Zaraz panu podrzucę kubek…,  ale zaraz, chwileczkę, ktoś dzwoni, zaraz podłączę pierwszego rozmówcę, uwaga (wycisza muzykę, Teodor zakłada słuchawki, pani Basia daje ręką znak) Jesteście na antenie….

Teodor:
Dobry wieczór. Z kim mam przyjemność?

Rozmówca1: (żeński głos krzyczy do telefonu)
A co wy za świństwa tam wyprawiacie, człowiek nawet nie może radia posłuchać…

Teodor:
Przecież ma pani do wyboru dziesiątki innych programów, skoro pani nie odpowiada nasz…..

Rozmówca1: (jak wyżej)
To jest zwyrodnienie, zmuszacie ludzi do słuchania tych świństw, dzieci…

(Teodor daje znak p. Basi, która przerywa rozmowę)

Teodor:
Halo, halo, coś się stało z naszym połączeniem, zdaje się, że zgubiliśmy naszego pierwszego rozmówcę, miejmy nadzieję, że jeszcze do nas zadzwoni przypominam nasz numer telefonu 20-001-0329. A rozmawiamy dziś na temat: „Pociąg seksualny naturalny, a erotyzm sztucznie stymulowany”. Jak państwo słyszycie, dyskusja jest ożywiona, czekamy na następne telefony.

(daje ręką znać pani Basi, która przesuwa coś na pulpicie, rozlega się cicha muzyka)

Teodor:
Zapisała pani numer telefonu………. to dobrze, proszę tej zgagi więcej nie łączyć, co z tą kawą?

Basia:
Stoi pod drzwiami studia.

(Teodor otwiera drzwi swojego pomieszczenia, bierze kubek, siada przy swoim biurku)

Teodor:
Dziękuję pani Basiu. Co, nikt nie dzwoni? (Basia wzrusza ramionami). Dajmy im jeszcze minutę, jak nikt nie zadzwoni, wchodzi pani na fonię, ma pani jakieś teksty?

Basia: (potrząsa plikiem papierów)
Z życia wzięte i gorące jak słońce Florydy.

Teodor:
A co pani dziś tak romantycznie nastrojona?

Basia:
Wyszukałam wspaniałe, nieustające źródło tematów do naszych audycji, a wszystko naturalne, omalże dziewicze. Świeże jak szczypiorek na wiosnę.

Teodor:
Jak pani to zrobiła?

Basia:
Tajemnica zawodowa. Zapowiada się bardzo interesująco …. ktoś dzwoni, zaraz podłączę, uwaga (wycisza muzykę, Teodor zakłada słuchawki, pani Basia daje ręką znak) Jesteście na antenie….

Teodor:
Dobry wieczór. Przypominam temat dzisiejszej rozmowy - Pociąg seksualny naturalny, a erotyzm sztucznie stymulowany. Mamy następnego rozmówcę. Halo, z kim mam przyjemność…

Rozmówca2: (męski, głęboki głos)
Dobry wieczór. Mam na imię Ryszard, a dzwonię, aby zabrać głos w tej jakże ważnej dyskusji.

Teodor:
Słucham pana, jesteśmy na antenie. Dlaczego uważa pan ten temat za szczególnie ważny?

Rozmówca2:
Bo, proszę pana, człowiek w dzisiejszych czasach, albo pomija zażenowanym milczeniem ten temat, albo w swoim zagonieniu, zapracowaniu , ….. zatraceniu… nie ma na to czasu, albo….

Teodor:
Chwileczkę, chciałbym sprecyzować w pana wypowiedzi wyraz „to”, czy chodzi panu o erotyzm, pociąg seksualny, zbliżenie, czy o ...

Rozmówca2:
A o wszystko. Na nic nie mamy czasu. Nie mamy czasu na rozmowę ze swoimi bliskimi, nie zauważamy naszego partnera, jego nastroju, humoru, nie mamy czasu na zgadywanie jego pragnień, intencji….. (Teodor robi niepewną, powątpiewającą minę, porusza dłońmi w stronę p. Basi, ta pochyla się do mikrofonu mówi do Teodora)

Basia:
Daj mu jeszcze trzydzieści sekund, jak nie przejdzie do konkretów, obcinamy (Teodor unosi kciuk do góry, kiwa głową)

Rozmówca2:
To stało się jak bar szybkiej obsługi, mijamy się w drzwiach, zamiast wychodzić sobie na przeciw…

Teodor:
To bardzo ważne co pan poruszył, ale jakie widzi pan rozwiązanie?

Rozmówca2:
No, nie wiem, może ta audycja da na to pytanie odpowiedź, dlatego ten temat uważam za tak ważny..

(Basia przesuwa dłonią w poprzek szyi)

Teodor:
Dziękuję panu za telefon. Co zmienić, żebyśmy mogli wychodzić sobie na przeciw, zamiast mijać się jak w drzwiach baru szybkiej obsługi, pyta nasz rozmówca. Czekamy na kolejne opinie. Jest godzina 23:40 przypominam nasz telefon 20-001-0329. (daje ręką znać pani Basi, która przesuwa coś na pulpicie, rozlega się cicha muzyka)

Teodor:
Pani Basiu proszę przejrzeć te papiery i wybrać coś, ale, cholera, pikantnego, bo mi wszyscy usną przy głośnikach.

Basia: (przekłada kartki)
Co pan chce usłyszeć - głos za, czy może nawet przeciw ?

Teodor:
Zawsze za, pani Basiu, zawsze za….

Basia:
Zaraz się podłączę, uwaga (wycisza muzykę, Teodor zakłada słuchawki, pani Basia daje ręką znak) Jesteśmy na antenie….

Teodor:
Dobry wieczór, audycja - „Człowiek, seks, erotyka”, z kim mam przyjemność?

Basia:
Z człowiekiem, seksem i erotyką w jednej osobie….

Teodor:
Może się pani przedstawić naszym słuchaczom…

Basia:
Mam na imię Łucja, a dzwonię z Końskowoli.

Teodor:
Bardzo nam miło, słuchamy. Czy tak samo jak nasz poprzedni rozmówca uważa pani, że na nic nie mamy czasu i tylko mijamy się w drzwiach….

Basia:
Czas jest pojęciem względnym, ale jest w tym trochę racji. Świat troszeczkę zwariował, ale (przegląda kartki papieru) sama krytyka, narzekania nic nie pomogą, trzeba szukać rozwiązań. Poprzedni rozmówca zadał nam pytanie…

Teodor:
No właśnie, czy pani także odnosi wrażenie baru szybkiej obsługi….

Basia: (spogląda pilnie na kartkę papieru)
Proszę pana, nie o bar tu chodzi, bo i w barze można przyjemnie spędzić czas, ba nawet zjeść coś smacznego, chodzi o rodzaj i formę serwowania posiłków, jeżeli używamy już tego gastronomicznego porównania (Teodor podnosi do góry kciuk, bije bezgłośnie brawo, kłaniając się z uznaniem). Jak pan myśli, jak długo mógłby pan ze smakiem pałaszować powiedzmy ….. bigos, zawsze tak samo przyrządzony i podany na takim samym talerzu – tak dzień po dniu, tydzień po tygodniu, miesiąc ….

Teodor:
Powiedzmy, że może przez tydzień

Basia:
Dobrze, powiedzmy, że po tygodniu by się panu znudziło. I jakie pan ma teraz wyjście, żeby odzyskać apetyt, konsumować znów z radością i smakiem ….

Teodor: (patrząc bezradnie na p. Basię i rozkładając ręce)
Pójść do innego baru?

Basia:
Po co! Wystarczy dobrze popieprzyć, dodać papryki, więcej grzybków, podać bigos na innym talerzu, postawić obok lampkę wina, albo zjeść w innym pokoju, a może …..  pomóc swojemu partnerowi ugotować coś innego, na przykład gołąbki….. Hm? Drugi bar może okazać się znacznie droższy mój panie….

Teodor:
O dużo droższy, ale za to inne „menu”, czy to czasem nie jest intrygujące?

Basia:
Dlatego mówiłam o wprowadzaniu nowych potraw, orientalnych przypraw, więcej tajemniczości, nowe „menu” można kreować samemu. Nieoczekiwany smak, niespotykany nastrój, wyrafinowany deser….. Nie utożsamiajmy się wyłacznie z bigosem, czy pierogami. Przed nami do odkrycia cały ….., pozostańmy przy słownictwie kulinarnym, …cały nieznany świat łakoci łechtających nasze nienasycone … podniebienie… prawda,  niezaspokojony apetyt….

(daje znak ręką, przesuwając w poprzek gardła)

Teodor:
Nie wiem jak państwo, ale ja poczułem się głodny w trakcie tej rozmowy. Dziękujemy pani Łucji z Końskowoli za te….. kulinarne porady. Jest godzina 23:48, a słuchacie państwo audycji z cyklu „Człowiek, seks, erotyka”. Czekamy na kolejne telefony. Przypominam numer do studia - 20-001-0329. A może ktoś z państwa ma jakieś inne przepisy, aby wprowadzić trochę urozmaicenia w naszą codzienną konsumpcję?(daje ręką znać pani Basi, która przesuwa coś na pulpicie, rozlega się cicha muzyka)

Teodor:
Skąd pani to wytrzasnęła? Któż to wymyślił - więcej pieprzu w innym pokoju…?

Basia:
Tajemnica panie Teodorze, zawodowa. Mówiłam panu, że zapowiada się interesująco….

Teodor:
Chyba się do pani na kurs dokształcania zawodowego zapiszę…(p. Basia przerywa mu ruchem dłoni)

Basia:
Mamy kolejny telefon, nie dwa, znaczy trzy. Będę przełączać po kolei (wycisza muzykę, Teodor zakłada słuchawki, pani Basia daje ręką znak) Jesteście na antenie….

Teodor:
Dobry wieczór, z kim mam przyjemność…

Rozmówca3: (męski głos)
Panie, ja nie po to słucham radia o dwunastej w nocy, żeby mi ktoś książkę kucharską czytał na dobranoc. Na jaki temat to jest audycja? Co…..

Teodor:
Proszę pana…

Rozmówca3:
Spotkanie Koła Gospodyń Wiejskich z Końskowoli, czy co? Myślałem, że usłyszę coś konkretnego jak moją babę podkręcić, a wy mi o jakiś pierogach, krupniku….., cholera, a teraz sobie podkoszulek rozdarłem, o oczko mi leci(Teodor przesuwa dłonią w poprzek szyi)

Teodor:
Dziękuejmy panu, mamy już następnego rozmówcę, haloooo, słuchamy, jesteśmy na antenie, z kim mam przyjemność?

Rozmówca4: (męski głos)
Mam na imię Adolf i dzwonię z mojej komórki, właśnie jestem na trasie gdzieś koło Słupca…halo, coś trzeszczy, czy pan mnie słyszy?

Teodor:
Tak słyszymy pana. Jest pan na antenie.

Rozmówca4:
Dobry wieczór. Jadę i słucham waszej audycji i chciałbym bardzo gorąco zgodzić się z panią Łucją z Koła Gospodyń Wiejskich w Kośkowoli

Teodor:
Proszę pana, ona nie była (p. Basia macha ręką, żeby dał spokój)

Rozmówca4:
Pan mnie słyszy?, prawda?, halo, tak więc zgadzam się. Teoria afrodyzjaków znana jest, proszę pana, od pokoleń, od tysiącleci. Odpowiednie przyprawy, zioła używane były już w starożytych Chinach właśnie w tym celu. I muszę panu powiedzieć, że to byłby najbardziej naturalny sposób wyjścia z tego impotencyjnego impasu naszego społeczeństwa. Posuń się stara…

Teodor:
Przepraszam, chyba mamy jakieś zakłócenia….

Rozmówca4:
Ja dobrze pana słyszę, posuń się stara. Kobieta mi zasnęła i przewala się na mnie. Proszę chwilkę zaczekać, muszę telefon odłożyć, żeby ją przechylić w stronę okna………………O już. Ludy afrykańskie na przykład używają w tym celu sproszkowanego rogu nosorożca. Nie muszę panu mówić jak to działa, prawda.
Mało w poślizg nie wpadłem.

Teodor:
Po rogu nosorożca? w poślizg?

Rozmówca4:
A co pan myślisz - ciężko jest utrzymać kierownicę  jedną ręką (słychać jakiś hałas potem cisza) …………

Teodor:
Halo, halo, straciliśmy naszego rozmówcę. Mamy kolejną osobę na telefonie, ale proponuję państwu kilka taktów muzyki zanim usłyszymy kolejny głos w tej niezwykle pasjonującej dyskusji. Jest trzynaście minut po północy. Słuchacie państwo audycji z cyklu „Człowiek, seks, erotyka”. Czekamy na kolejne telefony. Przypominam numer do studia - 20-001-0329. (daje ręką znać pani Basi, która przesuwa coś na pulpicie, rozlega się cicha muzyka. Teodor zdejmuje słuchawki, przeciąga się, mówi do p. Basi)

Teodor:
Widzi pani, jaką dyskusję zapoczątkowała pani pogadanka kulinarna.

Basia: (potrząsa kartkami papieru)
Niech pan zaczeka na inne wynurzenia, ale musimy wracać do programu, bo zgubimy kolejnego rozmówcę. (wycisza muzykę, Teodor zakłada słuchawki, pani Basia daje ręką znak) Jesteście na antenie….

Teodor:
Witamy naszego kolejnego radiosłuchacza. Z kim mam przyjemność?

Rozmówca5: (głos kobiecy)
Wanda z Wrocławia.

Teodor:
Dziękujemy, że pani czekała. Co pani myśli o wcześniejszych wypowiedziach naszych rozmówców?

Rozmówca5:
Ja nie słucham takich świństw proszę pana, ja tylko chciałam zapytać gdzie można kupić sproszkowany korzeń nosorożca…..

Teodor:
Korzeń nosorożca?

Rozmówca5:
No, tak ten pan mówił..

Teodor:
Proszę pani niech pani pyta w aptece.

Rozmówca5:
I będą mieli?

Teodor:
Ostatnim razem mieli.

Rozmówca5:
To ja dziękuję i proszę takich świństw mi nie nadawać.

Teodor:
Dziękujemy za cenny głos w naszej dyskusji. Przypominam temat - Pociąg seksualny naturalny, a erotyzm sztucznie stymulowany. Czekamy na kolejne telefony. Przypominam numer do studia - 20-001-0329. (daje ręką znać pani Basi, która przesuwa coś na pulpicie, rozlega się cicha muzyka)

Teodor:
Mamy tam kogoś jeszcze?

Basia:
Na razie nie. Dajmy im kilka minut. Zostało jeszcze trochę czasu antenowego do końca programu. Jak nikt nie zadzwoni (przegląda kartki) to mam coś interesującego. (czyta dokładniej jedną kartkę) Ho, ho – zaczynam się czerwienić. Nigdy by mi nie przyszło do głowy ... i to w leśniczówce….

Teodor:
Da pani poczytać?

Basia:
Nie chcę mieć pana na sumieniu. Serduszko nie wytrzyma. (wpatrzona w kartkę zasłania usta parskając śmiechem) Oj, mówię panu, to nie nadaje się do naszego programu.

Teodor:
Skąd pani to wytrzasnęła? Pani Basiu, po starej znajomości, powie pani?

Basia:
Nie mogę, jak pragnę zdrowia, nie mogę. Powiedzmy, że mam ….., ale zaraz chwileczkę ktoś dzwoni. Zaraz podłączę, uwaga (wycisza muzykę, Teodor zakłada słuchawki, pani Basia daje ręką znak) Jesteście na antenie….

Teodor:
Dobry wieczór. Człowiek, seks, erotyka. Z kim mam przyjemność?

Rozmówca6: (męski głos)
Bogusław. Siedzę tak w nocy w laboratorium prowadząc kolejne doświadczenie, słucham was, bardziej z nudów, bo ludzie takie głupoty opowiadają. Panie, ja naprawdę się na tym trochę znam….

Teodor:
W jakim konkretnie temacie….

Rozmówca6:
Proszę pana, jestem naukowcem. Te wszystkie afrodyzjaki to lipa i zaraz to panu udowodnię. Otóż, czy zastanawiał się pan dlaczego na przykład człowiek chory na cukrzycę, potrzebujący insuliny, chodzi ze strzykawkami, wkłuwa się w skórę brzucha, w udo, czy w ramię, aby podać sobie potrzebny preparat? Co?, czy nie można by w tabletce?

Teodor:
No, nie wiem, może jeszcze nikt nie wyprodukował takich tabletek.

Rozmówca6:
Nie, proszę pana. Bo insulina jest substancją białkową i podana doustnie zostanie strawiona, jak każde inne białko, rozumie pan, jak schabowy, wątróbka, czy golonka. W tym tkwi problem. Wszystkie te substancje wpływające na reakcje seksualne u człowieka, czyli hormony płciowe, też są białkami – krótko mówiąc ta sama historia co z golonką. A orientalne przyprawy – zwłaszcza ostre, mogą wywołać ewentualnie przekrwienie odpowiednich narządów, rozluźnić, ale to nie ma nic wspólnego z afrodyzjakiem. Ha, ha, róg nosorożca….

Teodor:
Czyli afrodyzjaki nie istnieją?

Rozmówca6:
A tego, to ja nie powiedziałem. Nie istnieją w takim rozumieniu, w jakim zostały przedstawione w tej audycji. Czy słyszał pan o feromonach? Substancjach chemicznych odkrytych u owadów? Hm?

Teodor:
Oczywiście. Samica potrafi przywabić samca podobno z dużej odległości.

Rozmówca6:
Z dużej odległości? Co by pan powiedział na 11 kilometrów. Tak. Z takiej odległości może przywabić samca samica jedwabnika.

Teodor:
Ale, czy my nie odbiegamy czasem od tematu - Człowiek, seks, erotyka. Co mają do tego jedwabniki, czy inne owady.

Rozmówca6:
Jest pan w błędzie. Ludzie produkują feromony.

Teodor:
I to działa?

Rozmówca6:
Tym właśnie się zajmujemy. Działa proszę pana. Problem polega na tym, że trudno jest oczyścić te substancje i wyprodukować w odpowiedniej ilości. Ale chyba znaleźliśmy i na to sposób. Muszę kończyć, jak panu mówiłem, nadzoruję właśnie eksperyment, muszę iść, bo szczury zaczynają kopulować, wyobraża pan sobie, dziesięc minut po podaniu preparatu. To działa proszę pana, działa… Cholera, zaraz klatkę rozwali. A pójdziesz ty!

Teodor:
Halo, halo, no tak … Dziękujemy za rozmowę. Jak państwo słyszeli, prowadzone są właśnie badania nad ludzkimi feromonami, które mogą bardzo zmienić dotychczasowe poglądy na temat ludzkiej seksaulności, rozbudowania atrakcyjności erotycznej człowieka, (p. Basia pokazuje na zegarek) stymulowania popędu. Jednym słowem - przed nami cała nowa epoka niespotykanych przeżyć i doświadczeń. Nasz czas antenowy dobiega niestety końca. Dziękujemy wszystkim, którzy pomimo późnej pory byli z nami przy odbiornikach, a szczególnie tym, którzy znaleźli czas, aby do nas zadzwonić i podzielić się z państwem swoimi opiniami, spostrzeżeniami i wiedzą. Zapraszam na kolejną audycję z cyklu – „Człowiek, seks, erotyka” w następny wtorek. Dobranoc. (daje ręką znać pani Basi, która przesuwa coś na pulpicie, rozlega się cicha muzyka)

Teodor:
Dziękuję pani Basiu. Uratowała mnie pani z tą gastronomiczną pogadanką. Potem poszło jak po maśle. Ale ten ostatni telefon, wierzy pani w to?

Basia:
Niektóre firmy kosmetyczne podobno dodają już jakieś substancje – atraktanty przyciągające płeć przeciwną. Ja w to nie wierzę. Przecież to byłoby bardziej nagłośnione, wyeksponowane….

Teodor:
Ale, słyszała pani, szczury wzięło po dziesięciu minutach….no może coś w tym jest.

Basia:
Mam zapisany numer telefonu, z którego dzwonił. Spróbuję się z nim umówić. Wzmocnię urok osobisty, ( śmieje się) perfumką z feromonem – to mi nie odmówi. Tylko nigdy nie będę wiedziała, co zadziałało.

 

K U R T Y N A

 

Akt III

 
 

(W mieszkaniu Lilki. Wejście do mieszkania z lewej, drugie drzwi z prawej. Na środku stolik, na wprost regał , a w nim telewizor, książki. Na ścianach obrazy)

(Lilka chodzi na czworakach po podłodze zagląda pod stół, potem wstaje przegląda biblioteczkę, bierze krzesło zagląda na biblioteczkę … dzwonek do drzwi)

Lika:
Wchodźcie, otwarte!

(wchodzą Dzidka i Aga)

Aga:
Co sprzątasz?

Lilka:
Nie, szukam pluskwy.

Dzidka:
Czego? Masz robaki?

Lilka:
Co ty, filmów nie oglądasz? Pluskwy – czyli podsłuchu. Sprawdzałam, czy nikt tutaj niczego nie podstawił, i czy możemy rozmawiać swobodnie.

Aga:
Widziałam na jednym takim filmie, że podsłuch był w kontakcie, odkręcałaś już wszystkie kontakty?

Dzidka:
Masz śrubokręt?

Lilka:
Nie pozwolę zrujnować mojego mieszkania. Nikt by nie chował go w kontakcie. Ten mikrofon w zakładzie był dość duży. Jakaś prymitywna robota (schodzi z krzesła) No nic tu nie ma. (podchodzi do telewizora i włącza) Na wszelki wypadek przygłuszymy telewizorem.

Dzidka:
Ja mogę poodkręcać kontakty….

Lilka:
U siebie poodkręcaj. Siadajcie dziewczyny. No co? Zauważyłyście jakieś zmiany u swoich chłopów.

Aga: (uśmiechając się)
Krzyś mnie przeprosił.

Dzidka: (trąca ją, mruga porozumiewawczo)
I jak było….. no mów!

Aga:
No co….jak. No, dobrze….

Lilka:
To, że cię przeprosił, nie znaczy wcale, że słyszał co mówiłaś. Hormony go ruszyły. Każdy chłop jest jak prosta, zaprogramowana maszyna. Powiedz lepiej, czy zachowywał się normalnie, czy nietypowo.

Aga:
No wiecie, ….. od razu nietypowo?…. najpierw wziął mnie ... na kolację do restauracji…

Lilka:
Dla mnie to jest mocno podejrzane.

Dzidka:
Mój Ryś często mnie zabiera do restauracji.

Lilka:
Różnica wieku, dziecko. On ciągle jeszcze tokuje jak głuszec… (do Agi) Powiedz lepiej, czy dużo wydał?

Aga:
Ależ skądże……

Lilka: (z przekonaniem)
To nic nie słyszał….,

Dzidka: (do Agi)
Ale co było potem?

Aga:
Normalka, wiesz sama co było potem.

Dzidka: (z przekonaniem)
Nic nie słyszał.

Aga:
A tak mnie romantycznie nastroiło twoje opowiadanie…..  ( z rozmarzeniem)  w kajaku na środku jeziora…. więc skorzystałam z sytuacji, że miał poczucie winy i….. powiedzmy, że namówiłam go na coś podobnego. W ten weekend jedziemy na spływ kajakowy

(Dzidka zaczyna przeglądać torebkę)

Lilka:
Namówiłaś go? Wymusiłaś i dobrze, tak z nimi trzeba.

(Dzidka znalazła w torebce buteleczkę z olejkiem, podaje Adze)

Dzidka:
Masz, nie zapomnij, od tego się u mnie zaczęło. Powiedz, żeby nasmarował ci pleeeecy…, ramioooona… i tak dalej .... Jak nie zaskoczy co jest grane, to… nie trać na niego czasu…
Rozdawali próbki w sklepie, skóra po nim nie schodzi…

Lilka:
Dobra, to jednego mamy z głowy. On nie podsłuchuje.

Aga:
Nie bądź taka pewna, a co z twoim, myślisz, że to on?

Lilka:
Jeśli Wojtek podsłuchuje, to nawet mu to dobrze zrobiło. Przedwczoraj zaraz po wejściu do domu zaczął łasić się do mnie jak kot, ocierać, w końcu przewrócił mnie na podłogę i kochaliśmy się. Mówię wam, o tu na podłodze (wskazuje na podłogę, a Dzidka i Aga patrzą w to miejsce)

Aga: (z niedowierzaniem)
Na prawdę? A to dzikus....

Lilka:
Tarzaliśmy się jak dzieci. Był taki intensywny i szalony…. mówię wam, całe plecy mam podrapane. Ale i ja jemu dałam paznokciami po twarzy. Nie wiem co mnie napadło.

Dzidka:
A mówiłaś, że tylko Ryś – drapieżny zwierz.

Lilka:
To wszystko przez ten nowy krem. Drugi raz go położyłam i drugi raz Wojtuś bierze mnie na podłodze....czy to jest przypadek?

Aga:
Ten z łożyska?

Lilka:
Acha,...

Dzidka:
Liluś, dasz trochę?

Aga:
A tobie po co? To działa dopiero po czterdziestce.

Lilka: (do Agi)
O, dziękuję ci, to było miłe….

Dzidka: (do Lilki)
Ale w końcu myślisz, że słucha, czy nie słucha?

Lika:
Raczej nie, dalej sknerzy i nie robi żadnych głupich uwag…

Aga:
Dzidzia, to tylko twój został

Lilka:
Zaczekajcie chwilkę, nie jesteście głodne?

Aga:
Ja to bym mogła coś wrzucić na ruszt, a co masz?

Lilka:
Musimy coś spróbować. Słuchałam kilka dni temu w radio - była audycja o seksie i jedzeniu, nie wiem dokładnie o co chodziło, nie słuchałam do końca, ale jakiś gość dzwonił i mówił o tym, że różne przyprawy dobrze na to robią.

Dzidzia:
Wiem, Ryś mi mówił, że czerwona papryka….

Aga: (lekceważąco)
On jest młody i tokuje.  (do Lilki) Ale co myślisz, że to pomaga ….

Lilka:
Nie wiem czy na pewno pomaga w seksie, ale taki mnie głód złapał, że wyżarłam pół lodówki przy okazji. Zaraz na drugi dzień poszłam do sklepu i nakupiłam różnych przypraw, zaraz popróbujemy. Poczekajcie (wychodzi do kuchni).

Aga:
Co, mamy być królikami doświadczalnymi?

Dzidka:
Nie narzekaj, byłaś głodna, no nie?, a poza tym, czego się nie robi dla nauki…

(wchodzi Lilka z tacą różnych buteleczek, serem, krakersami…..)

Lilka:
No co, gotowe. Ciekaw jestem jak to pachnie. (bierze buteleczkę odkręca, wącha, czyta napis) CORIANDRUM SATIVUM. To po naszemu – Kolendra.

Dzidka: (bierze od Lilki buteleczkę, wącha)
I co mamy tak jeść na sucho ten proszek?

(Aga bierze buteleczkę, wącha, krzywi się)

Lilka:
A gdzież na sucho, masz krakersy, ser biały, może jeszcze masełko mam przynieść?
(do Agi)
Czekaj, do tego książkę nabyłam – „Magiczny seks”. Zaraz sprawdzimy jak to działa. (przewraca kartki, w tym czasie Dzidka posypuje kawałek sera i je)

Lilka:
O jest! (czyta) Działa pobudzająco.

(Aga posypuje kawałek sera i przymierza się do zjedzenia grymasząc i cały cas obwąchując jedzenie)

Lilka: (czyta dalej)
Mmmmmm, łodyga 80 cm…mmmmm... od najdawniejszych czasów służy jako afrodyzjak, na przykład w Egipcie i Palestynie. Już Dioskurides zalecał picie kolendry w winie w celu pomnożenia nasienia.

Aga: (odrzuca na talerz niezjedzony kawałek)
A mnie to na co?

Dzidka: (krzywi się)
Ja już zjadłam….

Aga:
Nic ci nie będzie, najwyżej wąsy ci urosną…

Dzidka:
Tam nie było nic o wąsach, prawda Liluś…

Lilka:
W razie czego wyślę cię na laser, ale czekajcie, co mamy dalej, (bierze kolejną buteleczkę, czyta) ZINGIBER OFFICINARUM – to po naszemu imbir. (przewraca kartki, w tym czasie Aga i Dzidka wąchają)

Aga:
Ładnie pachnie

Dzidka:
Jak to działa?

Lilka: (odnajduje odpowiednią stronę)
O jest! Piszą, że sproszkowany słabo działa, lepszy jest świeży, możemy jeść
(czyta dalej) Korzeń uchodzi za "gorący", powodujący ogień w ciele. Pobudza więc tym samym organy płciowe. W medycynie azjatyckiej używa się go jako afrodyzjaka, działa ogólnie stymulująco.

Aga:
Azjatyckiej? To ci, co napisali Kamasutrę, powinni dobrze wiedzieć, bawią się w te klocki kilka tysięcy lat.

(Lilka i Aga posypują ser i zjadają)

Dzidka:
Kilka tysięcy lat – daj spróbować. (posypuje ser i je) Dobre!

Lilka:
No i jak dziewczyny – czujecie coś?

Aga:
Tak jakoś ciepło w środku….

Dzidka:
Co tam jeszcze masz (bierze buteleczkę) CROCUS SATIVUS, co to?

Lilka: (przerzuca kartki)
Szafran - podobno wzmacnia popęd płciowy u młodych mężczyzn.

Aga:
To coś dla Rysia…

Lilka:
Czekaj, to nie wszystko. Zdaniem starożytnych Greków szafran pobudza kobiece narządy płciowe. Używany jest jako namiastka opium,  jako że zawiera olejek eteryczny, który ma działanie psychodeliczne, pobudzające i powoduje długotrwały orgazm.

Dzidka:
Jemy! (znowu sypie dużo na kawałek sera i je, po niej pozostałe, ale w mniejszych ilościach).

Aga:
Czujecie coś?

Lilka:
Przecież to tak od razu nie może działać….

Dzidka: (robi jej się niedobrze)
Ja coś czuję, ja muszę do łazienki (trzymając się za brzuch wybiega do łazienki)

Aga:
Niepotrzebnie pomieszała z tym na pomnożenie nasienia….(spogląda na telewizor, mówi do Lilki) Daj głośniej – kronika policyjna.

(Lilka podchodzi do telewizora i zgłośnia, słychać wyraźnie głos spikera)

Spiker:
Na trasie koło Słupca doszło wczoraj do czołowego zderzenia samochodu osobowego z ciężarówką. Policja podejrzewa, że przyczyną wypadku była nadmierna szybkość oraz nieuwaga kierowcy korzystającego w czasie jazdy z komórkowego aparatu telefonicznego. Przypominamy i apelujemy o rozwagę.

Na jeziorze Tyrkło w trakcie koszenia trzciny natrafiono na zdekomponowane zwłoki mężczyzny. Medyk sądowy wstępnie określił czas zgonu na około 20 – 40 dni. Potwierdził duże okaleczenie zwłok. Nadal trwają poszukiwania odciętej, prawdopodobnie przez turbinę łodzi motorowej, głowy. Policja prosi o pomoc w identyfikacji zwłok.

(Aga patrząc na telewizor)
Aga:
Jak na to patrzę, to …. (wraca Dzidka) niedobrze mi się robi.

Dzidka:
Mnie już przeszło, teraz mogę coś zjeść….

Aga:
Przestań…..

Spiker:
Wszyscy, którzy brali udział w spływach kajakowych w dniach od 30 lipca do 20 sierpnia, proszeni są o kontakt z komendą policji w Małej Wsi telefon 03- 16- 28, lub z najbliższą jednostką policji.

Dzidka:
Ja w tym czasie byłam na kajakach, kogo oni szukają….

Lilka:
Po jakim jeziorze pływałaś z tym mięśniakiem?

Dzidka:
Na Mazurach. Myślisz, że te nazwy da się zapamiętać? Czekaj, to były na pewno Śniardwy, coś z kaczką…. Kacze….cośtam, o wiem Kaczerejno,Tyr…, Tyrkło, i coś na wymioty, nie, wariaty, a może Warnołty….jakoś tak, a co?

Aga:
Ale ty nikogo nie zaciukałaś?

Lidka:
No co ty, przecież wymyśliła to na poczekaniu….

Dzidka:
O czym mówicie?

Aga:
Łódź motorowa komuś obcięła głowę i nie mogą znaleźć.

Dzidka: (wstrząsa się)
Brrrr, ścisz to, bo…..

Aga:
Poczekaj, jeszcze pogoda. Muszę mieć słońce, żeby Krzyś mógł smarować olejkiem… no nie…

Lidka:
W razie czego powiesz, że to na komary, czy oni się na tym znają?

Dzidka: (śmiejąc się)
Wojtuś Kocur, mówisz, że to po kremie z łożyska, tak was wzięło ... na podłodze

Lilka: (nagle)
Czekajcie, przypomniało mi się coś. Była taka jedna w zakładzie ostatnio, no taka (opisuje p. Basię z radia- a więc opis zależy od wyglądu aktorki grającej jej postać) Wysoka/niska, przy kości/chuda, włosy czarne/brązowe/blond, o i miała taki czarny pieprzyk na policzku, tak na prawym policzku. Zapamiętałam ją, bo siedziała przy bukiecie….

Dzidka:
Przecież krzesło stoi przy bukiecie, to co, miała siedzieć na podłodze?

Lilka:
Ale gapiła się w ten bukiet cały czas…

Aga:
A gdzie się miała gapić?

Lilka:
Mogła sobie gazetę poczytać, a ona nie, tylko w te suche kwiatki patrzyła, mówię wam, że to ta zołza…

Dzidka:
Pierwszy raz ją widziałaś?

Lilka:
Nie! I dlatego nie mogę sobie darować, że mi od razu do głowy nie przyszła….

Aga:
No to zaczynamy polowanko….

Lilka: (głośno)
niech się tylko znowu pojawi, już ja….

(Wchodzi Wojtek z całą twarzą podrapaną, kilka plastrów na policzkach i na czole)

Wojtek: (od drzwi mówi)
na mnie czekasz kotku? (zaskoczony, zauważając Dzidkę i Agę)
Oooo - cześć dziewczyny.

Aga: (przyglądając mu się, ze śmiechem)
A ciebie kto tak urządził?

Wojtek: (dotyka plastra na czole)
Przy goleniu się zaciąłem.

(Dzidka zaczyna chichotać)

Wojtek: (niezdecydowanym głosem)
Przepraszam mam coś do roboty (pokazuje niepewnie w stronę pokoju, idzie na prawo w stronę drzwi)

Aga: (zatrzymuje go)
Nie, nie. My już uciekamy. No to pa - KOTKI.....(wychodzą razem z Dzidką na lewo. Wojtek zawraca, macając się po policzku pyta Lilki)

Wojtek:
Ty im coś powiedziłaś?

Lilka: (wzruszając ramionami)
Ależ skądże, no co ty.

 

K U R T Y N A

 

Akt IV


(Kawiarenka. Przy stoliku, w słońcu siedzi p. Basia, popija coś ze szkalnki przez słomkę. Po chwili podchodzi do stolika mężczyzna – Bogumił - w koszuli z krawatem. Zachowują się jak dobrzy znajomi, zakochani)

 
Basia: (z wyrzutem w głosie)
Kazałeś mi na siebie czekać. Nieładnie.

Bogumił: (całując ją w policzek)
Kolejny eksperyment. Nie mogłem wcześniej wyjść z laboratorium.

Basia:
Żebyś mi więcej tego nie robił….

Bogumił:
To nie ode mnie zależy…

Basia:
Mówię o czym innym. Jak mogłeś zadzwonić podczas audycji. Prawie mnie zwaliło z krzesła jak usłyszałam twój głos. Musiałam udawać przed starym, że się nie znamy.

Bogumił:
Kiedy oni takie głupoty opowiadali, że nie mogłem się powstrzymać, ale i ty mało nie wpakowałaś mnie w kłopoty, panno Łucjo z Końskowoli. Nie powinnaś ujawniać tych zapisków. To są dokumenty naukowe, które, powiedzmy sobie szczerze, są uzyskiwane tak niby półlegalnie. Mogę mieć duże kłopoty, jak to wyjdzie na jaw. Nikt w laboratorium nie wie o tym moim nieoficjalnym kierunku badań.

(Pojawia się kelnerka)

Kelnerka: (mówi słodko, widać, że dobrze zna Bogumiła)
Pan Boguś, dawno pana nie widziałam, podać jak zwykle (obrzuca Basię złym spojrzeniem) Pepsi z lodem?

Bogumił: (równie słodko)
Tak pani Jolu, z lodem, jak zwykle....

Basia:
Ho, ho stały bywalec? Coś tu (gestykuluje rękami wskazując to na Bogumiła, to na odchodzącą kelnerkę) było na rzeczy?

Bogumił: (nachylając się do Basi, kospiracyjnie)
Urok osobisty i.... feromony... Tak ....(zmienia temat) Ale, jak już mówiłem, mogę mieć duże kłopoty, jak to wyjdzie na jaw. Nikt w instytucie o tym nie wie, poza moim technikiem oczywiście, ale on swój chłop.

Basia:
A kierownik?

Bogumił:
Szef? On nie zaaprobowałby eksperymentów na ludziach na tym etapie badań. Poza tym wprowadziłem pewne zmiany w technologii….

Basia:
Przecież nie ujawniłam źródła moich informacji. To jest zresztą regułą pracy dziennikarskiej. Każdy mógł opowiadać mi różne pikantne historyjki. Nie martw się Boguś, to nigdy nie wyjdzie na jaw. Grób, mogiła.

Bogumił:
Skoro tak, (otwiera dyplomatkę i podaje jej taśmy magnetofonowe) masz taśmy z ostatniego tygodnia do przepisania. Dziś mój technik nadzoruje eksperyment w zwierzętarni, ja mam wolny wieczór, może mógłbym wpaść i pomóc ci z tymi taśmami (robi dwuznaczną minę)

Basia:
Może .... (robi słodką minę) kto wie, czy sobie zasłużysz.

Bogumił:
Zasłużysz?

Basia:
A tak! Zadzwoniłeś wczoraj do studia i stary kazał mi z tobą przeprowadzić wywiad na temat feromonów i tego co tam robicie.

Bogumił:
Czemu nie? To nie jest aż taka straszna tajemnica, za wyjątkiem oczywiście całej tej mojej działki badawczej. No i jeszcze jeden warunek, że nie ujawnisz źródła informacji.

Basia:
Słowo dziennikarza! (podnosi dwa palce do góry, Bogumił patrzy z powątpiewaniem, zastanawia się, Basia dodaje po chwili) Nie zapominaj o nagrodzie.

Bogumił:
No dobrze.

(Basia kładzie na stół mały magnetofon reporterski)

Bogumił: (zaskoczony)
Chyba nie będziesz tego nagrywała. Nie, mowy nie ma. Wpadnie w jakieś niepowołane ręce, poznają mnie po głosie i w instytucie jestem załatwiony.
Tylko notatki. Ja i tak w razie czego zaprzeczę.

(Basia z grymasem chowa magnetofon)

Basia:
Ale ty utrudniasz. Ja też ci trochę poutrudniam….

Bogumił:
To zaczyna być podniecające. Ale ty wiesz, że ja znam na to metody, hm

Basia:
Może na szczura to zadziała, ale nie na mnie, mój drogi.

Bogumił:
Zadziała, zadziała. Taśm nie słyszałaś? Zna się te sposoby. Wszyscy dookoła włącznie z moim szefem, ciągle raczkują, a ja już mam wyniki w garści.

( Pojawia się kelnerka z napojem. Kładąc go na stole celowo przesuwa dłonią po szyi Bogumiła, ociera się o niego, na Basię spogląda z nienawiścią)

Basia: (wyciąga notatnik, podczas całej rozmowy z Bogumiłem, co pewien czas wpisuje coś do notatnika)
Opowiedz mi jak to się zaczęło.

Bogumił: (wskazując na odchodzącą kelnerkę)
Z nią? Testowałem jeden z pierwszych preparatów, jeszcze przed modyfikacjami, działa tylko platonicznie.

Basia: (kładąc Bogumiłowi palec na usta, i kręcąc głową)
Będziesz za to ukarany. Ale pytałam, jak rozpoczęły się eksperymenty, jak w ogóle do tego doszło.

Bogumił:
Ma być bardzo naukowo i z detalami, czy gazetowo?

Basia: (urażona)
Oczywiście, że bardzo naukowo i z detalami. Ja poradzę sobie z wersją gazetową, o ile będzie w tym w ogóle coś interesującego. Od czego się zaczęło?

Bogumił:
Pierwszym odkrytym feromonem był bombykol, związek wydzielony z gruczołów samic jedwabnika, zdolny do zwabienia samców z odległości 11 km.
Ty naprawdę chcesz tak dokładnie?

Basia:
Jak najdokładniej. Podobno, bardzo trudno było oczyścić ten preparat?

Bogumił:
Twoi słuchacze, czy czytelnicy usną. Wyobrażasz sobie, że do otrzymania kilkunastu miligramów tego związku zużyto 500 000 gruczołów wyizolowanych z samic jedwabnika.

Basia:
Masakra.

Bogumił:
Cała produkcja jedwabiu, to jedna wielka masakra, ale każdy kocha jedwabie.

Basia:
Mów dalej, jak doszło do kolejnych badań, od jedwabników do szczurów, a może ludzi?

Bogumił:
Produkcję feromonów stwierdzono, jak dotychczas, u ponad 1500 gatunków zwierząt - głównie owadów, ale także u ludzi. I tu wkraczamy na arenę my, to znaczy mój raczkujący szef, który próbuje nadal oczyszczać ludzkie feromony płciowe starą metodą i ja – niezależny naukowiec, który robi to metadami współczesnymi, znacznie bardziej wyrafinowanymi.

Basia:
Wobec tego zapomnijmy o szefie. Mów dalej.

Bogumił:
Otóż zamiast oczyszczać feromony, ja je produkuję.

Basia:
Zabrzmiało to niezwykle…. łatwo - jak produkcja nakrętek, czy guzików. Ale chyba nie było to aż takie proste, prawda ?

Bogumił:
Masz do czynienia z geniuszem….. Ja podszedłem do całego zagadnienia od tyłu. Skoro znany był aktywny biologicznie ludzki feromon płciowy, należało znaleźć jego gen. To okazało się łatwe. Trudniejsze było zmuszenie tego genu do pracy. I znowu podszedłem do tematu od tyłu…

Basia:
Mój genialny Boguś lubi podchodzić od tyłu.

Bogumił:
Ale to miało sens. Zresztą rezultaty się liczą. Po co miałem szukać go kontroluje. Razem z moim technikiem, włożyliśmy gen ludzkiego feromonu do innego genu, o bardzo wysokiej ekspresji, czyli takiego genu pracującego na wysokich obrotach (robi ruchy okrężne dłonią). Inżynieria genetyczna, moja droga, inżynieria.

Basia:
Czyli uruchomiłeś produkcję na szeroką skalę, ruszyła taśma w Bogusiowej fabryce ludzkiego feromon. Ale jakie on może mieć zastosowanie.

Bogumił:
Dlaczego piękna kobieta, rzuca wszystko i gna bez opamiętania za niepozornym mężczyzną? Co, jak myślisz? Może to zasobny portfel owego pana, popularność gwiazdora, błysk intelektu, a może wpływ na to mogła mieć substancja chemiczna zwana feromonem. Hm? Mało masz takich przykładów w życiu?

Basia:
To prawda, często zadawałam sobie pytanie patrząc na niejedną parkę - co ona w nim widzi, albo co on widzi w niej.

Bogumił:
Chemia, moja droga, chemia. Mrówki wędrują po swoich śladach, ryby do źródeł rzek, ćmy odnajdują w nocy swojego partnera. W ludziach także jest coś ze zwierzęcego instynktu, naturalnego dążenia do zaspokojenia seksualnego. Ale w dobie rewolucji technicznej oddaliliśmy się bardzo daleko od natury, nie wsłuchujemy się w ten ludzki zew, ignorujemy go i powoli wszystko zanika. Sztuczne pokarmy, sztuczne kosmetyki zabijają ostatnie ogniwo tej intuicyjnej łączności między mężczyzną i kobietą.

Basia:
Jakie to piękne….

Bogumił:
Właśnie, piękne i cudownie naturalne. Ale zadam ci inne pytanie. Czy widziałaś kiedyś rękę, lub nogę wyciągniętą z gipsu po kilku tygodniach leczenia złamania?

Basia:
No pewnie. Syn mojej przyjaciółki miał rękę w gipsie…

Bogumił:
No i jak wyglądała jego rękę zaraz po zdjęciu gipsu?

Basia:
Fatalnie. Cieniutka, cherlawa, jakby w zaniku….

Bogumił:
Widzisz! Bo narządy nie używane ulegają zanikowi. Trzeba zacząć słuchać zewu natury, ale zanim to nastąpi ja mam swoje feromony. To będzie rewolucja.

Basia:
Przecież już wiele firm kosmetycznych oficjalnie podaje, że dodaje ludzkie feromony do kobiecych perfum i męskiej wody po goleniu….

Bogumił: (przerywa jej gwałtownie)
Nie wiedzą co robią. Zresztą moje feromony są dodatkowo zmodyfikowane fragmentami genów zwierzęcych…..

Basia:
Co? Po co?

Bogumił: (w uniesieniu)
Jak to po co? Nie widzisz różnicy w agresywności, temperamencie, dzikości, temperaturze zwierzęcego uniesienia, tej prawie erotycznej walki, skowytu zwyciestwa.
(Wyciąga z dyplomatki buteleczkę z jakimś płynem i podaje Basi) Popatrz wygląda jak zwykły olejek do opalania. (Basia odkręca butelkę i smaruje sobie ramiona. Bogumił tego nie widzi, mówi z uniesieniem i rozmarzeniem) Nie widzisz tej naturalnej miłości bez zahamowań, swobodnej, nie zakłóconej konwenansami, bezpruderyjnej. (Basia zakręca  buteleczkę) Człowiek przestaje myśleć kategoriami ludzkimi działa tylko instynkt, zwierzęcy popęd. Homo sapiens zmienia się w nowy gatunek Homo eroticus….. I ty pytasz po co? Przepraszam, poniosło mnie. Tylko to wszystko nie nadaje się do publikacji. (Bogumił chowa buteleczkę do dyplomatki, która leży teraz na stole) To wszystko mówię ci nieoficjalnie, tak między nami.

Basia:
Rozumiem, rozumiem. Wiadomo, chociaż właśnie to co najciekawsze ma zostać między nami.

Bogumił:
Koniecznie, mówię ci, że to jest .... półlegalne.

Basia:
No ale, musiałeś jakoś przetestować te produkty - zwłaszcza te zmodyfikowane genami zwierzęcymi. Czy one nie są czasem niebezpieczne?

Bogumił:
Wiadomo, że testowałem. Przecież przepisujesz taśmy, to jest dokumentacja naukowa zebrana z różnych punktów, gdzie wypróbowywane są moje preparaty.

Basia:
I oni o tym wiedzą.

Bogumił:
No, .....no, ... nie wiedzą. W związku z tym i rezultaty są bardziej przekonywujące, bez żadnych sugestji, subiektywnych oczekiwań. Taka ślepa próba na nieświadomych podmiotach.

Basia:
Z tego co słyszałam z taśm, to osiągnąłeś swój cel. Aż się czerwieniłam, gdy słuchałam tych odgłosów, rozmów, krzyków rozkoszy….

Bogumił:
To nie wszystko. Widzisz, modyfikacja genami zwierzęcymi to jeszcze nie całość mojego genailnegpo odkrycia…

Basia:
Nie bardzo wyobrażam sobie co może być więcej.

Bogumił:
Wyobraź sobie, że masz taką perfumę z bardzo mocno działającym feromonem. Siedzisz z gościem - on już cały nakręcony, rąk przy sobie nie może utrzymać, a ciebie .... jakoś nie bierze. To tak, jak rozmowa ze ślepym o kolorach.

Basia:
Rozumiem. „Lecz największy jest ambaras, aby dwoje chciało na raz”...

Bogumił:
Dlatego, ja mieszam męskie i żeńskie feromony w jednym preparacie. Czy to damska perfumka, czy woda po goleniu, czy olejek do opalania, czy może maseczka kosmetyczna, szampon do włosów, krem - nie ma znaczenia – działa w dwie strony na raz. Podkręca twojego partnera i ciebie jednocześnie. Na tym polega mój geniusz...

Basia: (unosi głowę i przekręca ją w lewo i w prawo – ma to być wykonane jak tik nerwowy)
Mój Boguś jest genialnym naukowcem. Może byśmy już poszli przesłuchiwać te taśmy?

Bogumił: (kładzie rękę na jej dłoni)
Właśnie o tym samym pomyślałem, czy to nie jest przeznaczenie?

Basia: (znowu robi  tik nerwowy głową, głaska Bogumiła dłonią po głowie)
Masz za długie włosy (palcami dłoni robi ruchy symulujące nożyczki) Ciach, ciach, ciach. Powinieneś skrócić.

Bogumił: (podrywa się z miejsca, trzęsie)
Dla ciebie wszystko, ale chodźmy już. Może do mnie? Mieszkam zaraz za rogiem....

Basia: (wstaje, ciągnie go za krawat, wychodzą pozostawiając na stole notatki i dyplomatkę. Wychodząc mówi)
Obiecuję ci coś czego nie zapomnisz do kończ życia, no chodź....

(do stolika podchodzi kelnerka. Widzi pozostawione rzeczy, rozgląda się za klientami, Mówi sama do siebie)

Kelnerka:
Żeby coś takiego zrobił. Ci naukowcy są roztargnieni, a na dodatek nie zapłacił.
(rozglądając się na boki, czy ktoś nie patrzy, otwiera dyplomatkę, zauważa buteleczkę, odkręca korek, wącha, czyta napis)
Olejek do opalania
(wzrusza ramionami, smaruje sobie ramiona, wkłada buteleczkę do dyplomatki, woła kierownika)
Panie kierowniku!

(Wchodzi kierownik, w czarnej kamizelce, pod muszką)

Kierownik:
Co się stało pani Jolu?

Kelnerka:
Klient nie zapłacił i wyszedł..........

Kierownik:
Przykro mi, ale pani za to odpowiada, proszę odpisaś tę sumę z pani wynagrodzenia....

Kelnerka:
Ale on tu wróci, zostawił to wszstko (kładzie mu rękę na ramieniu, wykonuje taki sam tik głową jak wcześniej Basia).
Ale zanim wróci, może poszlibyśmy na zaplecze, ....., hm, ty mój brutalu....

(w dyplomatce zaczyna dzwonić telefon, kierownik rozgląda się szukając źródła dźwięku. Kelnerka wycofuje się rozpinając fartuszek i kiwając palcem na kierownika, ten patrzy to na nią to na dyplomatkę gdzie rozbrzmiewa telefon, w końcu otwiera dyplomatkę, włącza telefon – przykłada do ucha, ale rozmówcę słychać przez głośnik, tak, że cała publiczność go słyszy)

Kierownik:
Halo (ogląda się za kelnerką, odkłada telefon i idzie kilka kroków w kierunku zaplecza gdzie w drzwiach stoi kelnerka kiwając na niego, po chwili opamiętuje się wraca do stolika i podnosi telefon. W tym czasie, gdy kierownik nie słuchał – idąc w stronę kelnerki/zaplecza rozmówca cały czas mówi)

Rozmówca:
Panie docencie, dobrze, że pana złapałem. Mam bardzo złą nowinę. Wszystkie samce nie żyją. Wszystkie.....co do jednego. Wszystko tak dobrze wyglądało na początku,

(kierownik przykłada słuchawkę do ucha, ale ogląda się na kelnerkę)

Rozmówca:
Uprawiały seks przez czterdzieści pięc minut, to niespotykane....

Kierownik: (przełykając ślinę, rozpinając muszkę i kołnierzyk)
Czterdzieści pięc minut.......
(kierownik rzuca słuchawkę i szybkim krokiem idzie w kierunku kelnerki, która przepuszcza go przodem, a idąc za nim ma ręce opuszczone po bokach ciała i obu rękami naśladuje ruchy nożyczek)

Rozmówca: (kontynuje, myśląc, że ktoś go słucha)
Tak, czterdzieści pięć minut, myślałem, że klatki rozniosą. Taka gwałtowność jest przecież nietypowa dla szczurów. Myślę zwycięstwo, ale potem samice zaatakowały samce. Sprawdziłem cały protokół modyfikacji genetycznej. Panie docencie, przez pomyłkę w próbkach olejeku do opalanie - gen ludzkiego feromonu płciowego zmodyfikowano genem 128, a nie 182 i zamiast  wprowadzić gen królika wprowadzono gen owadzi – modliszki. Po kopulacji, samice odgryzły samcom łby. Panie docencie......... Halo, jest tam pan?... Mam też dobrą wiadomość inne preparaty kosmetyczne są bez zastrzeżeń … halo !!!

 

K U R T Y N A

 


Copyright 
2001-2004 Wszelkie prawa  zastrzeżone. Grzegorz Górski